Każdy, kto podróżuje, ma na świecie swój ulubiony rejon, do którego wciąż go ciągnie. My też znaleźliśmy nasz kierunek – w ostatnich latach rozsmakowaliśmy się w podróżach po północnych zakątkach Europy. Kiedyś było to dla mnie nie do wyobrażenia – gdyby ktoś powiedział mi 10 lat temu, że polubię północ, nie uwierzyłabym tej osobie. Kiedy miałam naście i trochę więcej lat z zamiłowaniem zwiedzałam południową Europę oraz Afrykę. Sądziłam, że zawsze będę jeździć tylko tam, gdzie jest ciepło i egzotycznie. A później odkryłam, że egzotyka może mieć zupełnie inny wymiar i nie musi kojarzyć się z palmami.
Nasze zamiłowanie do północy zaczęło się od samochodowych wyjazdów do krajów nadbałtyckich – zjechaliśmy własnym środkiem transportu Litwę, Łotwę i Estonię. Później były promowe przeprawy do Danii, na Bornholm, oraz do stolicy Finlandii, Helsinek. Dwa lata temu postanowiliśmy podnieść poprzeczkę i wybrać się jeszcze dalej, aż za rosyjskie koło podbiegunowe, na Półwysep Kolski i zobaczyć na własne oczy Morze Barentsa. Wszystkie te podróże miały jednak wspólny mianownik – odbyły się latem.
W lutym 2018 roku postanowiliśmy wykorzystać ferie zimowe i pokusiliśmy się o nasz pierwszy zimowy wyjazd na północ, tym razem do stolicy Norwegii, Oslo. Zaskoczył nas wtedy fakt, że całkiem dobrze poradziliśmy sobie z zimnem, pomimo całodniowego wędrowania po dworze (było wtedy może trochę zimniej niż standardowe zimowe temperatury w Polsce) i to, że Skandynawia jest o tej porze roku taka piękna – otulona gęstym białym puchem, na tle którego wyróżniają się domy w charakterystycznym głębokim odcieniu czerwieni (tzw. czerwień faluńska).
W 2019 przyszła kolej na odwiedziny kolejnego skandynawskiego kraju – Szwecji, również zimą. Znów miała być stolica, ale ostatecznie pojechaliśmy dalej, dużo dalej, za koło podbiegunowe – na samą północ Szwecji, do Laponii. Na decyzji zaważyło pragnienie zobaczenia zorzy, doświadczenia nocy polarnej, podglądania reniferów w naturalnym środowisku i spotkania z Saamami, poznania ich życia i wyjątkowych zwyczajów z bliska.
Wiedziałam, że do tego wyjazdu będziemy musieli przygotować się w sposób szczególny – od tego zależał nasz komfort termiczny na miejscu oraz powodzenie całej wyprawy. Miesiąc styczeń, na który zaplanowaliśmy wyjazd, ma najniższą średnią temperaturę w całym roku, tj. -14.4 °C. Ale to tylko średnia i dane statystyczne. Kiedy patrzyłam na realne prognozy pogody, termometry w rejonie wskazywały temperatury od – 15 °C do – 20 °C w dzień, a w nocy nawet około -30 °C. I wiecie co? Prognozy się sprawdziły! Plusem jest to, że przy takich temperaturach jest sucho, a mrozy odczuwa się zupełnie inaczej – da się je wytrzymać.
Przed wyjazdem zrobiliśmy przegląd naszej szafy z ubraniami. Część potrzebnych sprzętów mieliśmy (czapki, kurtki, buty), ale znaczną część musieliśmy zakupić. Przeprowadziliśmy wiele rozmów z osobami, które podróżowały zimą po północnych rejonach Europy i tak naprawdę do ostaniej chwili, dzięki cennym wskazówkom znajomych, kompletowaliśmy wyposażenie, które, jak się później okazało, bardzo ułatwiło nam przetrwanie na mrozie. Nie tylko przetrwaliśmy, ale również wróciliśmy z samymi pozytywnymi wspomnieniami! 🙂
Po naszym powrocie z Laponii zostałam zapytana przez kilka osób o wskazówki odnośnie przygotowania do zimowego wyjazdu na północ. Być może też myślicie o takim wyjeździe, a może nawet, podobnie jak my, wybierzecie się aż za koło podbiegunowe, kto wie?
Przeczytajcie, co Wam się przyda, aby czuć się komfortowo w temperaturach minusowych sięgających kilkunastu stopni Celsjusza! Wszystko przetestowaliśmy na własnej skórze (dosłownie!).
A więc jak należy się ubierać przy takich mrozach? Kluczem do sukcesu jest wkładanie na siebie kilku warstw odzieży – zarówno na dolną, jak i górną część ciała.
Warto zainwestować w bieliznę termoaktywną z wełny merynosa (pierwsza warstwa), która zapewnia najwyższy poziom termoizolacji podczas bardzo surowej pogody. Pamiętajcie, że absolutnie nie sprawdzi się bawełna – szybko wilgotnieje, długo schnie i traci świeżość po jednym użyciu. Wełna merynosa natomiast posiada właściwości antybakteryjne, ma wysoką oddychalność i zachowuje właściwości grzewcze nawet, gdy jest wilgotna. Według mnie jest warta każdego zainwestowanego grosza!
Na bieliznę termoaktywną, jako drugą warstwę, ubieraliśmy odzież z polaru – bluzę i spodnie. Polar dobrze odprowadza nadmiar wilgoci z ciała, przez co pozwala z jednej strony uniknąć wychłodzenia, a z drugiej przegrzania, kiedy jest się w ruchu. Podobnie sprawdzi się ubranie z czystej wełny, które może być alternatywą dla polaru.
Jako trzecią warstwę wkładaliśmy spodnie softshellowe lub spodnie narciarskie i kurtkę narciarską (wiatroszczelna i wodoodporna). Warto zwrócić uwagę, aby kurtka miała kaptur, który będziecie mogli dodatkowo naciągnąć na czapkę, gdy będzie padał śnieg lub wiał silny wiatr. O ciepłej czapce i kominie lub szaliku nie muszę Wam chyba przypominać 😉 Jako alternatywa na długie godziny stania na mrozie i czekania na zorzę lub jazdę w psim zaprzęgu przyda Wam się również czapko-komino-maska, chroniąca przed wiatrem i mroźnym powietrzem.
A w jaki sposób chronić przed zimnem kończyny, które najszybciej marzną? Na stopy wkładaliśmy dwie pary skarpet – jedne cieńsze, z włókien sztucznych, takich jak polipropylen lub poliamid (utrzymują ciepło i odprowadzają pot), a na to drugie grubsze, z wełny (aby zmieścić dwie pary skarpet buty powinny o rozmiar większe). Przy wyborze skarpet obowiązuje ta sama zasada, jak przy doborze bielizny – żadnej bawełny!
Dłonie zabezpieczaliśmy dwoma parami rękawic – najpierw ubieraliśmy cieńsze polarowe (mogą być pięciopalczaste), a na to puchowe jednopalczaste łapawice (przez to, ze palce stykają się ze sobą, wytwarzają więcej ciepła).
Tak zabezpieczeni spędzaliśmy codziennie długie godziny na dworze i było nam w miarę ciepło. Przez cały nasz pobyt na północy podpatrywaliśmy zwyczaje odzieżowe mijanych na ulicach przechodniów oraz naszych szwedzkich gospodarzy, którzy nas gościli – wszyscy byli odziani podobnie jak my. Tym bardziej cieszyliśmy się, że nasze długie przygotowania nie poszły na marne i tak dobrze udało nam się przystosować do mroźnych warunków za kołem podbiegunowym.
Na koniec gotowa lista kontrolna – sprawdźcie, czy macie spakowane odpowienie ubrania:
Dodatkowo, jeśli planujecie długo przebywać na dworze, macie w planach mały trekking i wiecie, że będziecie wędrować w głebokim śniegu zabierzcie:
Macie wszystko? No to w drogę i do zobaczenia na północnych szlakach! 🙂
0 Comments
Właśnie takie zwiedzanie zakątków świata uwielbiam, w zimowej scenerii, mroźnej i białej. A odpowiedni strój do podstawa, najlepiej na cebulkę. 🙂
Nie lubię zimy, mogłabym ją przespać od listopada do marca co najmniej! ALe taki wyjazd….czemu nie, to zupełnie inny świat 🙂
Niezły ekwipunek, ale wyjeżdżając w te rejony innego zabrać nie można;)
Taka wyprawa to na pewno świetna przygoda, jednak osobiście wolę ciepłko.
Wow, wybrałabym się kiedyś na taką wyprawę!
Ja chyba na razie za mało odważna jestem. Nie lubię zimy i chociaż nawet śniegu u mnie nie ma, to i tak mam wrażenie, że za zimno i czekam na wiosnę 😛 Takie zimowe zwiedzanie tego typu krajów muszę chyba jeszcze odłożyć, bo nie czuję się gotowa. Ale czas dać szansę trochę zimie i pewnie zacznę w przyszłym roku na spokojnie od naszych gór i jakiś zimowych, fajnych zakątków, a potem będę sobie zwiększać "poziom zaawansowania" działań 😀
Oj mega taka wyprawą. Pasje są ekscytujące
Wyjazdy na północ dopiero przed nami, więc wpis na pewno się przyda! Dzięki!
Przyznam, że dawno nie wybrałam się na taką zimową wyprawę, ale z miła chęcią podejmę się kolejnych podobnych wyzwań, kiedy już będę mogła. 🙂
Zwiedzanie na pewno dostarczyło Wam wiele frajdy 🙂 Trudno się dziwić, widoki piękne 🙂 Ale mnie trochę e temperatury odstraszają, choć jak piszesz o ubraniu to wydaje się, że wcale to takie przerażające nie jest…
Zdecydowanie wolę wycieczki w wyższych temperaturach. Lubię zimę ale bez przesady – godzinny spacer przy -10 to mój maks (za to z dwójką maluchów więc też trochę ekstremalnie) 😉
Ale zimowo, taka wyprawa faktycznie potrzebuje dobrego zaplanowania i spisania potrzebnych rzeczy do zabrania
Zdecydowanie jednak wolę letnie klimaty na zwiedzanie. Zawsze zmarzlak byłam
Właśnie lecę w tropiki i niestety musiałam zrezygnować z wyjazdu zimowego. W moim przypadku narciarskiego, ale przyznam, że zima w Norwegii chodzi mi po głowie jako ciekawy temat podróżny )
Lubię podróżować …. Fajna notkę
Niesamowite! Ale nie wybrałabym się na taką wyprawę. W tym roku dobiło mnie Zakopane z temperaturą -14…. Ja z tych ciepłolubnych, dlatego podziwiam zimowych podróżników :*
Swietne porady. Zima chyba nawet lepiej się chodzi i zwiedza niż w upalne lato 🙂
Ale cudowna wyprawa! Marzy mi się taka, ale póki co miałam swoją namiastkę Laponii w Lodowym Zamku w Zakopanem 🙂
Świetne porady, ja nienawidzę mrozu i chyba mam ochotę zainwestować w wymienione rzeczy tylko po, żeby w nich chodzić w zimowej Polsce brrr
Wow! Such a nice article and wanna experience snow too. This place is cool and worth visiting for sure.